Dramatyczne ostatnie 8 minut
Byliśmy bliski sprawienia niespodzianki! Mistrz Polski przegrywał w Myślenicach do 32 minuty, ale potem... nastąpiło dramatyczne ostatnie 8 minut.
Kupczyk Darkomp Kraków - Akademia FC Pniewy
3 : 6 (3 : 2)
bramki dla Kupczyk Darkomp: Powroźnik, Dąbrowski (2)
bramki dla Akademii FC: Łeszyk, Ł.Pieczyński, D.Pieczyński, Despotović (2), Stanisławski
skład Kupczyk Darkomp: Augustyn, Groszak - Musiał, Dąbrowski, Podgórski, Kozieł, Kryger, Słupek, Seweryn, Zając, Pawłowski, Powroźnik
skład Akademii FC: Neagu, Błaszczyk - Łeszyk, Stanisławski, Ł.Pieczyński, D.Pieczyński, Wojciechowski, Mika, Despotović, Franz, Lebiedziński, Janovsky
W wyjściowym składzie Kupczyka pojawiły się dwie zmiany. Groszaka w bramce zastąpił Augustyn, a pauzującego za kartki Czecha - Zając.
Akademia do Myślenic przyjechała w roli murowanego faworyta i to niesiona zwycięstwem w poprzedniej kolejce z głównym jej rywalem w walce o mistrzostwo - Wisłą Krakbet Kraków. Pniewianie natknęli się jednak na świetnie poukładaną w defensywie drużynę i tak naprawdę do 32 minuty zwycięstwo mieliśmy w kieszeni.
Już w 30 sekundzie gry po dośrodkowaniu Kozieła z rzutu wolnego, precyzyjnie pod poprzeczkę przymierzył Powroźnik i mistrzowie Polski musieli odrabiać straty nim pojedynek na dobre się rozpoczął.
Akademicy szybko jednak dopięli swego i także po rzucie wolnym zdobyli gola. Łeszyk wykorzystał nie najlepiej ustawiony mur i trafił tuż przy nodze Powroźnika do naszej siatki.
Tego wieczoru byliśmy zwyczajnie lepiej dysponowani od rywala i gdybyśmy równie konsekwentnie co w defensywie, zagrali w ataku - to już przed przerwą losy spotkania mogły być rozstrzygnięte. Podopieczni Roberta Nazarewicza bowiem stworzyli wkrótce sześć wyśmienitych okazji strzeleckich ale wykorzystali zaledwie... dwie.
W 5 minucie po wrzutce Słupka z kornera, dwukrotnie (strzał i dobitka) z najbliższej odległości jakimś cudem golkipera gości nie zdołał pokonać Pawłowski, chwilę później ten sam zawodnik huknął z woleja po centrze Dąbrowskiego ale i tym razem pniewianie mogli mówić o szczęściu bo potworne zamieszanie tuż przed ich bramką skończyło się niczym.
Kolejną setkę miał Podgórski po podaniu Pawłowskiego. "Kuba" stanął oko w oko z Neagu i przelobował go sprytnie tyle tylko, że golkiper pniewian brutalnie powalił naszego zawodnika na ziemię dzięki czemu nieuchronnie zdążającą do siatki piłkę uratował w ostatniej chwili Janovsky. Neagu odetchnął co prawda z ulgą bo ukarany został zaledwie żółtym kartonikiem ale już kilka sekund później wyciagał piłkę z siatki.
Do rzutu wolnego podszedł bowiem doświadczony Dąbrowski i znów z rzutu wolnego przywrócił prowadzenie dla Kupczyka.
Serię marnowanych okazji wkrótce wznowił jednak Zając, przegrywając pojedynek sam na sam z golkiperem gości.
Do głosu zaczęli też dochodzić mistrzowie Polski, a we znaki Musiałowi i spółce dawał się szczególnie Janovsky, który nie pierwszy i nie ostatni raz w tym meczu w 14 minucie błysnął kapitalną solową akcją. Augustyn stanął jednak na wysokości zadania i uratował zespół od utraty gola.
Bezradny był za to chwilę później gdy po zagraniu D.Pieczyńskiego z kornera i soczystym dośrodkowaniu/strzale w pole karne piłka odbiła się od nóg Ł.Pieczyńskiego tak, że ten trochę nieświadomie doprowadził do remisu.
Wynik pierwszej odsłony ustalił na 27 sekund przed przerwą Dąbrowski wykorzystując przedłużanego karnego.
W drugiej odsłonie nasza drużyna kontynuowała konsekwentną grę w defensywie ale i Akademia pokazała pazur trzykrotnie zagrażając Augustynowi tuż po przerwie.
Najpierw po rzucie wolnym bitym przez Łeszyka, piłkę z linii bramkowej wybijał Musiał, a chwilę później filmową wręcz akcję (wymiana kilkunastu podań) wieńczyć strzałem mógł Stanisławski ale jak się okazało niepotrzebnie szukał jeszcze innego rozwiązania. Była też trzecia szansa akademików po fatalnym zagraniu Kozieła ale Łeszyk spudłował. Potem jednak Akademia wciąż biła głową w mur, a odmienić losy pojedynku kilkoma indywidualnymi szarżami próbował wszędobylski Janovsky. Podopieczni Klaudiusza Hirscha cierpliwie jednak czekali na swoje pięć minut widząc rosnące z minuty na minutę konto przewinień naszych zawodników.
Po 30 minutach gry coś złego zaczęło się dziać w naszej ekipie. Zaczęły się nagle mnożyć szkolne błędy i jak się okazało, był to zwiastun naszego dramatu.
W 32 minucie po dośrodkowaniu Stanisławskiego z rzutu rożnego, trącił piłkę po drodze D.Pieczyński i mocno podkręcona futbolówka po rękach Augustyna wtoczyła się do siatki. Ale to był tak naprawdę początek nieszczęść drużyny Nazarewicza.
Już kilkadziesiąt sekund później za faul taktyczny czerwoną kartką ukarany został Dąbrowski, a zespół Kupczyka szóstym przewinieniem i przedłużanym karnym. Pewnym egzekutorem okazał się Despotović i Akademia po raz pierwszy w tym meczu objęła prowadzenie.
Nie minęło kolejnych kilkanaście sekund, a pniewianie powiększali już swoją przewagę. Piłkę na rzecz D.Pieczyńskiego stracił Kryger i Stanisławski podwyższył na 3:5.
Nasi zawodnicy byli kompletnie zagubieni uciekając się do fauli, ale na nasze szczęście Despotović dwa kolejne karne zaprzepaścił.
Na nieco ponad 2 minuty przed końcem zagraliśmy va banque wycofując bramkarza ale oblężenie pola karnego gości nie przynosiło żadnych groźnych okazji strzeleckich.
Trafili za to przyjezdni na 4 sekundy przed końcem i to w dość kuriozalnych okolicznościach. Piłkę stracił Kozieł i do pustej bramki gnał z nią Despotović. Dość nieoczekiwanie zawodnik ten podczas biegu doznał kontuzji i upadł ale szczęście w nieszczęściu Despotovicia polegało na tym, że futbolówka już samodzielnie wtoczyła się do bramki.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że to my byliśmy o wiele bliżej zgarnięcia całej puli tyle tylko, że mecz futsalowy trwa 40, a nie 32 minuty.
Gdyby mecz futsalowy trwał 32 minuty to można śmiało powiedzieć, że wygralibyście z mistrzem Polski i to zasłużenie. Nadeszła jednak potem 33 minuta, minuta, którą można określić minutą nieszczęść.
Robert Nazarewicz: Szczególnie pierwsza połowa należała zdecydowanie do nas. Było to doskonale widać na boisku. Strzeliliśmy trzy gole, a potem mieliśmy co najmniej dwie wyśmienite szanse by podwyższyć prowadzenie. Początek drugiej części też był niezły ale po 30 minutach gry zawodnicy przestali realizować założenia taktyczne. Zaczęła się gra indywidualna, a co za tym idzie straty piłek i faule. Zespół się zwyczajnie pogubił. W dodatku jeszcze Robert Dąbrowski obejrzał czerwoną kartkę i zostanie odsunięty zapewne na przynajmniej jeden mecz, a szkoda bo czeka nas wciąż seria bardzo ważnych meczów.
Jakby nie patrzeć, to że stoczyliście wyrównany bój z liderem jest pewnego rodzaju niespodzianką. Mówi się, że Kupczyk to teraz nowa drużyna ale czy Akademia też nie jest nieco innym zespołem niż choćby jesienią?
R.N.: Powiem tak. Akademia jest mistrzem Polski i ma duże szanse by ten tytuł obronić. W dodatku dwa tygodnie temu ograła Wisłę, dotychczasowego lidera tabeli. Akademia bez względu na formę jest bardzo dobrym zespołem. A Kupczyk? Kupczyk na pewno jest innym zespołem niż jeszcze w ubiegłym roku, a to że jesteśmy jeszcze na ostatnim miejscu w tabeli to mam nadzieję jeszcze tylko kwestia czasu i zaczniemy wkrótce piąć się w górę. Niemniej uważam, że byliśmy bliscy zdobycia trzech punktów w tym meczu ale rozsypała naszą grę jedna bramka oraz następująca po niej minuta w której straciliśmy dwie kolejne. Wyszliśmy na ten mecz niesamowicie zmotywowani i do pewnego momentu wszystko szło zgodnie z naszym planem...do pewnego momentu. Należy też pamiętać, że nie licząc turnieju w Zduńskiej Woli, tym składem gramy dopiero trzeci mecz i dajmy sobie jeszcze chwilę na to by chłopcy zgrali się jeszcze lepiej. Wracając na koniec do Akademii. Pytał pan czy ten zespół nie jest w słabszej formie. Trudno stwierdzić ale w jakiej formie Akademia nie jest, w tym meczu strzeliła nam sześć bramek i pokazała swoją wyższość nad Kupczykiem.
Pomińmy pierwsze 32 minuty tego meczu bo gołym okiem widać było, że niczym nie ustępowaliście Akademii. Co się stało jednak potem? Na pierwszy rzut oka straciliście koncentrację ale czy przyczyna waszej porażki jest aż tak prozaiczna?
Marcin Pawłowski: Moim zdaniem, przyczyną naszej porażki było to, że nie kontynuowaliśmy swojej gry z pierwszej połowy. Najwyraźniej po przerwie zachciało nam się podwyższyć prowadzenie zamiast wciąż grać swoje, jak najdłużej utrzymywać się przy piłce. Jak na w sumie naprawdę doświadczony zespół jak nasz, nie powinniśmy się dać tak rozklepać i to w minutę, minutę która zadecydowała o wszystkim w tym meczu.
Odnoszę wrażenie, że powoli odnajdujesz się w zespole. Jesienią Twoja forma daleka była od optymalnej ale teraz - wiosną widzę w Twojej grze pewność siebie i większą efektywność.
M.P.: Zgadzam się. Wróciła mi radość z gry w futsal i to poniekąd dzięki chłopakom z drużyny, z którymi znakomicie mi się współpracuje. Obecnie w naszej kadrze nie ma gwiazd, wszyscy są równi i obowiązuje zasada jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Naprawdę czuje się coraz lepiej w tym zespole i to widać po mojej grze choć nie ukrywam, że brakuje jeszcze tylko tej pierwszej, upragnionej bramki ale drużyna jest teraz w takiej sytuacji, że te pragnienia schodzą na dalszy plan. Nie obchodzą mnie w tej chwili osobiste dokonania, a to by wraz zespołem utrzymać się w ekstraklasie.
[źródło własne, Futbol-Małopolska ]
... [ ...]
...
Tutaj jest miejsce na Twoją reklamę.
Napisz do nas.