Dziewiąta kolejka bez punktu!
Dziewiąta kolejka Polskiej Ekstraklasy Futsalu niestety nie była dla naszej drużyny szczęśliwa. Nie potrafiliśmy wykorzystać atutu własnej hali i ostatecznie przegraliśmy z Rekord Bielsko-Biała 3:6 (1:1). Sytuację tą wykorzystali nasi poprzedni rywale spychając nas na ostatnie miejsce w tabeli.
Kupczyk Darkomp Kraków - Rekord Bielsko-Biała
3 : 6 (1 : 1)
bramka dla Kupczyka: Filipcza, Zagata (2)
Łysoń (2), Machura, Polasek, Mentel, Polasek
skład Kupczyka: Augustyn, Kocot - A.Zagata, Filipczak, Kozieł, Czech, Badoń, Kryger, Słupek, Seweryn, Pawłowski, Powroźnik
skład Rekord B-B: Brzenk, Zając - Szymura, Łysoń, Budniak, Bubec, Machura, Polasek, Pawełek, Dura, Mentel, Włoch
GKS Tychy to wciąż jedyny zespół, który dał się ograć krakowskiemu Kupczykowi Darkomp. W sobotę, w myślenickiej hali górą nad podopiecznymi Roberta Nazarewicza byli bielscy "Rekordziści". W pierwszej połowie, lepiej na parkiecie prezentowali się jednak gospodarze. Dali się co prawda zaskoczyć w pierwszych dwóch minutach gdy najpierw po podaniu Budniaka, tuż obok słupka strzelał Bubec, a kilkadziesiąt sekund potem po wymianie podań z Mentelem, na 0:1 trafił Łysoń ale potem do głosu doszli krakowianie i tradycyjnie już zamiast wypracować sobie kilkubramkową zaliczkę, przed przerwą trafili do siatki tylko raz. Uczynił to dopiero w 16 minucie Filipczak, który atomowym uderzeniem z pierwszej piłki na gola zamienił podanie Czecha z autu. Gol niezwykle efektowny i wzbudził poklask publiczności.
Trudno było się krakowianom cieszyć ze skuteczności Kupczyka bowiem Filipczak z Powroźnikiem powinni zdobyć jeszcze co najmniej po jednym golu. Najpierw po precyzyjnym, prostopadłym podaniu Zagaty, pojedynek z Brzenkiem przegrał Filipczak, chwilę potem ten sam zawodnik koszmarnie spudłował z najbliższej odległości po soczystym uderzeniu Słupka i sparowaniu piłki przez golkipera, a w 10 minucie po podaniu Kozieła bliski zdobycia gola był Kryger. Strzelał też "bombowo" Powroźnik ale Brzenk sparował piłkę na korner.
Rekord przed przerwą okazję miał jeszcze tylko jedną. Kapitalną, solową akcją wzdłuż całego boiska popisał się Polasek i przelobował już nawet kładącego mu się u stóp Augustyna ale Filipczak wygarnął piłkę sprzed linii bramkowej. Kupczyk zostawił po sobie dobre wrażenie. Grał wysokim pressingiem, zmuszając dwukrotnie rywala do wybijania piłki na tzw. uwolnienie. Nie przekładało się do jednak na gole i można było mieć obawy o losy tego pojedynku w drugiej odsłonie.
I faktycznie, druga odsłona rozpoczęła się nieciekawie. W 23 minucie po błędzie Powroźnika i centrze Łysonia, w wyśmienitej sytuacji znalazł się Bubec tyle tylko, że Augustyn popisał się refleksem siadając w ostatniej chwili na piłce. Była też odpowiedź gospodarzy ale najpierw Filipczak minimalnie spudłował po idealnym wręcz podaniu Krygera za plecy obrońców, a chwilę później... nie popisali się sędziowie. Filipczak stanął oko w oko z Brzenkiem, minął bramkarza i huknął w kierunku pustej wydawałoby się bramki. Nagle zjawił się tam jednak Polasek i zatrzymał ręką piłkę na linii bramkowej! Na parkiecie powstało spore zamieszanie. Gospodarze domagali się karnego, a goście wbiegli na parkiet pomóc Brzenkowi, który upadając na parkiet prawdopodobnie złamał rękę. Wkrótce Brzenk przy wsparciu sztabu medycznego Rekordu opuścił plac gry, a sędziowie nakazali kontynuowanie gry.
Był to kluczowy jak się okazało moment spotkania, bowiem lepiej prezentujący się krakowianie chwilę potem stracili bramkę i na parkiecie rozpętała się wymiana ciosów. Wymiana, z której zwycięsko wyszli bielszczanie. Dwie minuty po kontrowersyjnej sytuacji z zagraniem ręką, z rzutu wolnego lekko w pole karne piłkę dorzucił Szymura, a pozostawiony bez krycia Łysoń, po raz drugi w tym meczu wpisał się na listę strzelców. Szybko odpowiedzieć próbował Pawłowski ale Zając wyczuł intencje szarżującego lewą stroną boiska napastnika krakowian. Kolejna kontra gości także mogła zakończyć się golem ale z podania Polaska nie zdołał skorzystać należycie Dura. W 32 minucie Kupczyk doprowadził co prawda do remisu po dalekim wyrzucie piłki przez Augustyna i bezlitosnym strzale Zagaty ale krakowianom odgwizdano już wcześniej pięć przewinień i to Rekord miał więcej atutów na końcówkę tego meczu. Mimo to, wspomniana wcześniej wymiana ciosów trwała w najlepsze.
Augustyn w poważnych opałach był po uderzeniach Łysonia i niesamowitej, solowej kontrze Szymury, a Zającowi grozili Pawłowski z Czechem. Gole i to seryjnie zaczęły padać dopiero w końcówce. Aż cztery dołożyli bielszczanie i to po szkolnych błędach przeciwnika dzięki czemu zasłużenie zgarnęli trzy punkty. W 36 minucie Polasek zanotował przechwyt na połowie Kupczyka i po jego podaniu na 2:3 trafił do pustej bramki Machura. Na pustą bramkę trafił także kilkadziesiąt sekund potem Polasek ale był to efekt koszmarnego nieporozumienia Krygera z Augustynem. Obaj panowie wyskoczyli do górnej piłki posłanej przez Zająca, zderzyli się jednak w powietrzu, a Kryger nieświadomie zagrał głową piłkę pod nogi Polaska, któremu pozostało dopełnić formalności. Kompletne nieporozumienie było też powodem utraty piątego gola. Filipczak zagrywał do Słupka, który w tym samym momencie urywał się z pod opieki rywala i piłkę przejął Pawełek. Zagrał precyzyjnie do Mentela, a ten z metra pomylić się nie mógł. Robert Nazarewicz wycofał bramkarza tuż przed tym golem ale gra w przewadze zupełnie nie zmieniła losów pojedynku. W słupek co prawda trafił jeszcze Słupek po akcji Kozieła z Filipczakiem, a na 27 sekund przed końcem po koronkowej akcji Filipczaka ze Słupkiem na 3:5 trafił Zagata ale to do Rekordu należało ostatnie słowo. Jedenaście sekund potem wynik spotkania ustalił Polasek.
Robert Nazarewicz: Pierwsza połowa była niezła w naszym wykonaniu, myślę że na początku drugiej także toczyliśmy wyrównaną walkę z przeciwnikiem. Niestety przyszedł potem taki moment, że po błędzie indywidualnym straciliśmy bramkę na 1:2 i nie byliśmy po niej w stanie się już podnieść. Boli to, że taka sytuacja powtarza się już po raz kolejny. Straciliśmy nawet bramkę grając w przewadze i po prostu zabrakło czasu by odrobić choć część strat. Nie ma co szukać żadnego usprawiedliwienia, gramy tak jak pokazuje tabela, jesteśmy po prostu najsłabszą drużyną w tej lidze.
Sprawa oddelegowania na ten mecz sędziów ze Śląska, nie odgwizdanie co najmniej sześciu wyraźnych fauli gości w drugiej połowie i nie dopatrzenie się zagrania ręką Polaska na linii bramkowej budzi kontrowersje zwłaszcza, że Kupczyk grał właśnie z drużyną ze Śląska?
R.N.: Nie można doszukiwać się zasadności naszej porażki w pracy sędziów. Jestem od takiego stwierdzenia bardzo daleki. Gdybyśmy byli mocną ekipą, to po prostu wygralibyśmy ten mecz. Nie da się jednak ukryć, że w mojej głowie na długo pozostanie sytuacja w której Filipczak minął już Brzenka, a uderzoną w kierunku bramki piłkę, w moim przekonaniu ręką wybił obrońca Rekordu. Rzutu karnego niestety nie podyktowano, a my chwilę potem straciliśmy wspomnianą bramkę na 1:2. Problemu nie możemy szukać w pracy sędziów, złym parkiecie czy krzywej piłce, tylko we własnych szeregach. Sędziowie mogą drużynę skrzywdzić w jednym meczu, a my przegraliśmy ich już sześć więc to my ponosimy winę także i za tą porażkę. Nie szukamy żadnego usprawiedliwienia na zewnątrz, bo po prostu sami sobie zgotowaliśmy ten los. Szkoda, bo odnosiłem wrażenie, że w pierwszej połowie przeważaliśmy na boisku i stworzyliśmy sobie dużo okazji strzeleckich. Niestety taka jest prawda, w naszym zespole są zawodnicy którzy nie potrafią strzelać bramek, a u przeciwników takich problemów nie ma, zresztą podobnie jest i w defensywie gdzie tracimy koncentracje i głupie gole. Niemal w każdym meczu jesteśmy potem słabsi o tą jedną, dwie bramki a zazwyczaj przez większość albo przynajmniej pół każdego meczu potrafimy prowadzić grę i stwarzać okazje strzeleckie.
Za kulisami pojawiają się już pierwsze przymiarki transferowe. Z nieoficjalnych źródeł portal Futbol-Małopolska dowiedział się, że do występów w Kupczyku przymierzany jest Łukasz Groszak, bramkarz który w poprzednim sezonie reprezentował barwy wicemistrza Polski - Hurtapu Łęczyca.
R.N.: Przed rozgrywkami wydawało nam się, że mamy całkiem niezły zespół, który może o coś powalczyć w tym sezonie, tymczasem okazało się, że jesteśmy najsłabsi stąd też nie mamy na co czekać i powoli przymierzamy się do transferów. Chcemy uzupełnić kadrę o zawodników, którzy będą dla drużyny realnym wzmocnieniem bo przecież nie zamierzamy spaść z ekstraklasy, a wygląda na to, że wiosną czeka nas ciężka walka o uniknięcie spadku. Tak więc, póki co mogę potwierdzić nieoficjalne wieści Futbol-Małopolska bo z Łukaszem Groszakiem jesteśmy już po pewnych rozmowach i myślę, że transfer ten może dojść do skutku. Ale o tym będzie można rozmawiać, gdy stanie się to faktem.
Drużyna Kupczyka w ostatnich meczach zostawiała po sobie naprawdę dobre wrażenie. Za to punktów nie przyznają ale zespół Kupczyka całkiem skutecznie walczył o zwycięstwo do samego końca. W meczu z Rekordem można było odnieść wrażenie, że w tej drugiej połowie drużyna Kupczyka pogrążyła się sama. Ostatnie minuty to po prostu prezentowanie goli przeciwnikowi.
Andrzej Zagata: Końcówka oczywiście nie była najlepsza. Wycofaliśmy bramkarza i wiedzieliśmy, że podejmujemy duże ryzyko, podczas gry w przewadze można strzelać bramki ale i łatwo je tracić. W wielu spotkaniach wyciągaliśmy w ten sposób wyniki w końcówkach ale tym razem po prostu się nie udało. Przyczyny porażki są oczywiście znane. Po raz n-ty tracimy bramki po błędach indywidualnych, a i psychika pewnie też robi swoje, bo świadomość przegrywania kolejnych meczów na pewno pozytywnie na drużynę nie wpływa. Niestety, doczekaliśmy chwili, w której ta czerwona latarnia zapaliła się już nad naszymi głowami i mamy świadomość tego, że gorzej już po prostu być nie może. Liczę jednak, że coś się w końcu zmieni, że przynajmniej zacznie dopisywać nam szczęście choćby w tych końcówkach bo na przykład w pojedynku z Rekordem nie byliśmy piłkarsko słabsi, a losy zwycięstwa ważyły się do ostatnich sekund spotkania no, może minut, a nie sekund - komentował.
O tym jakie kłopoty w grze ma drużyna Kupczyka już chyba wszyscy wiedzą, czy jest jakiś pomysł, co zrobić by je wyeliminować i poprawić wyniki zespołu?
A.Z.: Jeśli chodzi o pomysł na poprawienie wyników drużyny, to jest to już zadanie dla trenera. Natomiast nad eliminowaniem błędów indywidualnych musimy pracować my, zawodnicy bo to my je popełniamy, a nie trener. On nie wyjdzie na boisko i nie zagra za nas. Ja osobiście nie potrafię znaleźć recepty na poprawę naszej gry choć oczywiście jesteśmy świadomi swoich słabości. Muszę zauważyć też to, że zespół naprawdę solidnie trenuje, na treningach wszystko wydaje się poukładane ale potem przychodzi mecz i wciąż pojawiają się jakieś koszmarne w skutkach błędy indywidualne.
Dla Andrzeja Zagaty był to w pewnym sensie powrót na boisko. Ostatnimi czasy bywało tak, że mecze oglądał z trybun, w pojedynku z Rekordem pokazał się jednak z niezłej strony. Czujność i skuteczność pod bramką przeciwnika skwitował dwoma bramkami.
A.Z.: Na temat odsunięcia od drużyny nie będę się oczywiście wypowiadał. To była decyzja trenera, a ja jestem zawodnikiem który zawsze podporządkowuje się decyzjom szkoleniowca. W głębi duszy mi to oczywiście nie pasowało, czułem że jestem w stanie pomóc drużynie ale szkoleniowiec podjął taką a nie inną decyzję. Trudno w tej chwili ocenić, czy gdybym nie został odsunięty od kadry meczowej, to nasz dorobek punktowy byłby okazalszy. Co do goli, to zostały one oczywiście wypracowane przez innych. Najpierw świetną piłkę posłał spod bramki Augustyn, a przy drugiej Michał Słupek podał mi tak, że spudłować po prostu nie wypadało. Fajnie, że zdobyłem dwie bramki ale ich zdobycie nie sprawia radości w meczach przegranych. Najważniejsze są punkty dla drużyny, a nie to kto strzela i jak dużo.
[źródło własne, Futbol-Małopolska ]
... [ ...]
...
Tutaj jest miejsce na Twoją reklamę.
Napisz do nas.