W derbach Krakowa podział punktów
Niesamowite emocje towarzyszyły sobotnim derbom Krakowa w Polskiej Lidze Futsalu. Nasza druzyna miała szanse na wygraną, ostatecznie zakończyło się remisem i podziałem punktów - zobaczyliśmy aż 10 bramek.
Kupczyk Darkomp Kraków - Wisła Krakbet Kraków
5 : 5 (2 : 0)
bramka dla Kupczyka: Kozieł (2), Powroźnik (2), Słupek
bramki dla Wisły Krakbet: Filipczak, Douglas (2), Mirga, Szłapa
skład Kupczyka: Augustyn, Kocot - Filipczak, Kossak, Kozieł, Czech, M.Zagata, Kryger, Słupek, Seweryn, Pawłowski, Powroźnik
skład Wisły Krakbet: Nawrat, Dworzecki - Korczyński, Kusia, Marzec, Nocoń, Douglas, Mirga, Szymanowski, Szłapa, Słonina, Dąbrowski
Niesamowite derby zafundowały kibicom drużyny Kupczyka Darkomp i Wisły Krakbet. Zdecydowanym faworytem była bez wątpienia Wisła ale jak to w pojedynku derbowym, wszystko mogło się w sobotni wieczór w Myślenicach wydarzyć. I na brak emocji, kilkusetosobowa publika nie mogła narzekać. Futsalowcy Roberta Nazarewicza postawili na starą, sprawdzoną broń: kontrataki. I bynajmniej, gospodarze nie cofnęli się pod własną bramkę ale przyjmowali wiślaków pressingiem tuż przy środkowej linii boiska.
Czujna gra w defensywie przynosiła Kupczykowi same korzyści szczególnie w pierwszej odsłonie. Pierwszego gola miejscowi mogli zdobyć w 7 minucie po kontrataku oczywiście. Z piłką szarżował Filipczak ale Nawrat zdołał sparować piłkę. Znakomita interwencja bramkarza gości. Wykazać mógł się także Augustyn wygrywając pojedynek z Douglasem oraz intuicyjnie broniąc piłkę po strzale Kusi. W 14 minucie padł pierwszy gol. Akcję zainicjował lider zespołu Kupczyka Filipczak, a jego dośrodkowanie z końcowej linii boiska na gola zamienił Kozieł. W końcówce pierwszej odsłony wywiązała się mała wymiana ciosów. Dwukrotnie bliski szczęścia był Słonina, który najpierw trafił w słupek, a potem powstrzymał go Augustyn. Gorąco pod bramką Kupczyka było także na 25 sekund przed końcem, gdy potężnym uderzeniem sternika bramki gospodarzy poczęstował bardzo aktywny w tym meczu Douglas. Drugiego gola zdobyli jednak podopieczni Roberta Nazarewicza. Do syreny dzielącej obie ekipy od przerwy pozostawało 13 sekund. Rzut wolny na 8 metrze wykonywał Filipczak i po swawolnej wymianie podań z Powroźnikiem, ten ostatni sprytnie dziubnął piłkę obok rosłego Nawrata i pierwsza połowa zakończyła się nieoczekiwanym prowadzeniem Kupczyka 2:0.
W drugiej części meczu napór wiślaków rósł z minuty na minutę ale i rywale nie pozostawali dłużni. Już pierwsza akcja po zmianie stron mogła przynieść Kupczykowi kolejnego gola. Przechwyt w środkowej strefie boiska zanotował Słupek i huknął w kierunku bramki Nawrata, ten sparował futbolówkę, a szansę na dobitkę otrzymał Czech. Szybszy okazał się jednak golkiper Białej Gwiazdy. Minutę potem padł gol kontaktowy. Douglas zagrywał na długi słupek do Dąbrowskiego i pewnie zawodnik ten wepchnąłby piłkę do siatki ale o ułamek sekundy uprzedził go Filipczak i niefortunnie wyręczył "Tychana" pakując piłkę do własnej bramki. Rozkręcająca się ekipa Wisły Krakbet zamierzała rozpocząć skuteczny pościg za wynikiem. Nie było to jednak takie łatwe. Zaskakujący tego dnia Kupczyk zadał bowiem chwilę potem kolejne dwa ciosy. W 25 minucie nikt nie potrafił zatrzymać rozpędzonego Kozieła, który wpadł w pole karne i wyłożył piłkę Powroźnikowi, który po raz drugi w tym meczu swojej szansy nie zmarnował. Goście jeszcze nie pozbierali się po tym golu, a Kozieł do akcji wkroczył po raz drugi. Tym razem swój solowy rajd przeprowadził prawą flanką i Nawrata zaskoczył lekkim ale jakże precyzyjnym uderzeniem w długi róg.
Było 4:1 i pewne stało się, że podopieczni Błażeja Korczyńskiego w swoim stylu zaczną odrabiać bezlitośnie straty i w razie potrzeby wycofają bramkarza, bo kto jak kto ale wiślacy są rewelacją ligi jeśli chodzi o grę w przewadze. Póki co jednak, morale drużyny podniósł świetnie tego wieczoru dysponowany Douglas. W 27 minucie swój solowy popis panowania nad piłką zwieńczył precyzyjnym uderzeniem wprost do siatki miejscowych. Wisła ruszyła do szturmu i Augustyn zmuszony był zakasać rękawy. W 30 minucie wykazał się niesamowitym refleksem po uderzeniu Szłapy, potem dwukrotnie ratował swój zespół po strzałach Kusi (szczególnie niebezpieczny był ten drugi strzał, po którym Augustyn łapał piłkę na trzy raty). W 34 minucie nie było już litości. Niemal z połowy boiska strzelał Mirga, a Dąbrowski oszukał Augustyna przeskakując nad piłką i ta nieoczekiwanie nietknięta przez nikogo wpadła do siatki powodując zmianę wyniku na 4:3. Dużo szczęścia piłkarze Kupczyka mieli też przy strzale Słoniny ale i tym razem Augustyn końcówkami palców zapobiegł niebezpieczeństwu. Na cztery minuty przed końcem, Wisła użyła swojej najgroźniejszej ostatnio broni. Kusia zastąpił Nawrata i gra w przewadze, miała okazać się gwoździem do trumny Kupczyka. I wiele wskazywało na to, że goście znów sięgną po pełną pulę. W 37 minucie do remisu doprowadził bowiem soczystym uderzeniem Szłapa, choć gol ten wzbudził spore kontrowersje bo padł tuż po tym, jak na drugiej połowie boiska po starciu z jednym z graczy Wisły leżał Czech. Sędziowie i goście stanowczo zaprzeczali jednak wersji gospodarzy i faulu się nie dopatrzyli. Wisła była na fali... Kilkadziesiąt sekund potem po podaniu Szłapy, piłkę do siatki po raz drugi w tym meczu wpakował Douglas i ten gol miał być prezentem urodzinowym dla prezesa Wisły Krakbet Piotra Wawro, któremu drużyna przed meczem złożyła uroczyście najserdeczniejsze życzenia. Kupczyk nie miał jednak nic do stracenia ale miał w swoich szeregach wracającego do formy Kozieła. To właśnie ten piłkarz na 90 sekund przed końcem asystował przy golu na 5:5. Zagrał z wolnego do stojącego przy lewym narożniku boiska Słupka i ten trafił idealnie pod poprzeczkę... W końcówce wszystko na jedną szalę rzucili goście ale mimo prób Douglasa i Szłapy nie udało się wyrwać Kupczykowi wszystkich trzech punktów.
Błażej Korczyński: Dłużej przy piłce utrzymywał się nasz zespół, stworzyliśmy także więcej klarownych sytuacji ale nie za to przyznaje się punkty w futsalu. O utracie punktów zadecydowała dziś przede wszystkim niefrasobliwość w obronie - mówił po meczu grający szkoleniowiec Wisły Błażej Korczyński. - Gdy zdobyliśmy bramkę na 2:1 byłem przekonany że to będzie ten moment, w którym nasz zespół złapie odpowiedni rytm, że zaczniemy strzelać kolejne gole i zapobiegniemy utracie kolejnych. Rzeczywistość okazała się inna. Zrobiło się 4:1 ale i z takiego wyniku udało nam się podnieść i doprowadzić do stanu 4:5. Mecz zakończył się ostatecznie jednak remisem, a z takim zespołem jak Kupczyk traktujemy go jako porażkę. Chcąc walczyć o mistrzostwo, nie możemy remisować takich meczów. Mam też wątpliwości, czy rzut wolny po którym Kupczyk doprowadził do remisu został podyktowany słusznie. No ale cóż, skoro sędzia dopatrzył się faulu to pozostaje mi wierzyć, że faktycznie tak było.
Zapytaliśmy szkoleniowca o przyczyny tego, że zespół Wisły w ostatnim czasie punkty zdobywa goniąc wynik, wręcz rzutem na taśmę.
B.K.: Prawdopodobnie jedyną receptą byłoby przestać atakować, cofnąć się do defensywy i czekać na okazję do kontry. Podejrzewam jednak, że taki Kupczyk nie byłby w stanie nas atakować i skończyłoby się to tym, że obie drużyny zostałyby na swoich połowach i przyglądalibyśmy się sobie nawzajem. Każdy zespół chciałby grać z nami z kontrataku więc w zasadzie jesteśmy skazani na to by atakować ale dopóki nie będziemy bezlitośnie wykorzystywać błędów przeciwnika i bardziej cierpliwie rozgrywać piłkę w ataku pozycyjnym, dopóty będą zdarzały się takie sytuacje, że rywale zdobywają gole z kontrataków. Gdy tylko nasz zespół nauczy się cierpliwości i wyrachowania, mam nadzieję, że to Wisła będzie otwierać wynik spotkania i wtedy to my będziemy cofać się pod własną bramkę, a wówczas wiele zespołów, w tym między innymi Kupczyk straci najważniejszy swój argument czyli kontratak.
Robert Nazarewicz: Patrząc na układ tabeli, ten remis przed meczem wzięlibyśmy pewnie w ciemno. Wisła nie zaznała jeszcze goryczy porażki i walczy o mistrzostwo Polski, a my z kolei wygraliśmy dopiero jeden mecz stąd faworytem meczu na pewno byli wiślacy. Ten, kto był na meczu widział zapewne to, że można było się tu pokusić nawet o zwycięstwo. Stworzyliśmy sobie dużo znakomitych okazji bramkowych w pierwszej połowie oraz w drugiej, przy stanie 4:1 i gdybyśmy zachowali zimną krew, można było zapobiec nerwowej końcówce i skończyć rywalizację o zwycięstwo dużo wcześniej. Tymczasem daliśmy sobie wbić cztery gole z rzędu i z wysokiego prowadzenia nie zostało nam nic, zresztą jedną z przyczyn było też to, że po przerwie nasz zespół zaprezentował się słabiej fizycznie. Zrobiło się zatem nagle 4:5 ale chwała moim zawodnikom za to, że i w samej końcówce zdołali się jeszcze podnieść i doprowadzić do remisu. Do tego meczu w kontekście naszego zespołu pasuje znakomicie powiedzenie, że jak nie możesz wygrać meczu, to go przynajmniej zremisuj. Mówiąc precyzyjniej, w samej końcówce uratowaliśmy się od porażki ale do tej 30 minuty mogliśmy prowadzić na tyle wysoko, że rywal nie miałby szans na dogonienie wyniku.
Drużyna Kupczyka zagrała w tym meczu nastawiona na kontrataki, to jeszcze jakiś czas temu była niezwykle groźna broń w rękach zawodników Roberta Nazarewicza, czy powrót do takiego stylu gry jest jakimś pomysłem na poprawę wyników drużyny Nazarewicza?
R.N.: Analizowałem sobie wszystkie nasze przegrane w tym sezonie mecze i śmiało mogę stwierdzić, że słabe występy przeplataliśmy naprawdę dobrymi. Odpowiednim przykładem jest mecz w Chorzowie tydzień temu, gdzie rozegraliśmy naprawdę dobre zawody ale do Krakowa nie przywieźliśmy choćby jednego punktu. Kto wie, może powrót do starej taktyki jest jakimś rozwiązaniem. My co prawda nastawiliśmy się w meczu z Wisłą na kontrataki ale nie broniliśmy się tuż przed własną bramką, a staraliśmy się do przeciwnika podchodzić już na połowie boiska. I w pierwszej połowie przynosiło to niezłe efekty. Wisła dłużej utrzymywała się przy piłce, a my kontratakując stworzyliśmy sobie myślę, że z siedem okazji do zdobycia bramki, szkoda że nie zostały one wykorzystane, bo to pozwoliłoby nam pewnie wygrać to spotkanie.
W końcówce, Błażej Korczyński wycofał bramkarza ale tym razem w rolę lotnego bramkarza wcielił Krzysztofa Kusię, a nie Douglasa. Czy był to jakiś element zaskoczenia dla Kupczyka?
R.N.: Oglądałem ostatni mecz Wisły z Pogonią i widziałem w jaki sposób zdobyli gola dającego zwycięstwo. Na pewno byliśmy przygotowani na grę rywala w przewadze, wiedzieliśmy jak Wisła rozgrywa akcje z wycofanym bramkarzem, a fakt że zamiast Douglasa, tą rolę pełnił Kusia nie miało większego wpływu na nasze poczynania. Wszyscy wiemy, że zarówno Douglas jak i Kusia są wszechstronnymi zawodnikami i mogą pełnić rolę lotnego bramkarza.
Trener Kupczyka wypowiedział się także o występie dwóch bardzo ważnych w spotkaniu z Wisłą ogniw swojego zespołu. Tomasz Kozieł i Robert Augustyn byli kluczowymi postaciami w zespole gospodarzy.
R.N.: Zgadza się, Tomek Kozieł zagrał dziś znakomite zawody choć dotychczas jego forma nie należała do szczytowej. Ja od początku bardzo liczyłem na Tomka, został do nas sprowadzony by być tu wiodącą postacią i w tym meczu pokazał swoją klasę. Strzelił dla nas dwie bardzo ważne bramki i asystował przy kolejnych dwóch. Mam wielką nadzieję, że skoro Tomek Kozieł przełamał się w pojedynku z czołowym zespołem w Polsce to i cała drużyna ze słabszymi od Wisły rywalami także się przełamie i zaczniemy wreszcie wygrywać. Drugim niezwykle ważnym ogniwem w naszym zespole był Robert Augustyn. Ten zawodnik bronił nie tylko w sytuacjach, których powinien ale także wydatnie pomógł drużynie broniąc czasem w niewiarygodny wręcz sposób, zdecydowanie stanął w tym meczu na wysokości zadania i dołożył swoją cegiełkę do tego wyniku.
Tomasz Kozieł: Z remisu generalnie jesteśmy zadowoleni. Urwaliśmy w końcu punkty wiceliderowi i głównemu kandydatowi do mistrzostwa ale z przebiegu gry trudno ocenić czy remis jest tak do końca satysfakcjonujący. Przy prowadzeniu 4:1 mogliśmy rozstrzygnąć losy tego meczu i wtedy remis pewnie nie byłby nawet możliwy. W końcówce z kolei mogliśmy nawet przegrać to spotkanie dlatego generalnie z remisu się cieszę, bo rywal z górnej półki, a nam każdy punkt na pewno się przyda. Wróciliśmy trochę do naszej starej taktyki, nie daliśmy się rozpędzić znanej z dobrej gry w ataku pozycyjnym Wiśle ale choć nastawieni nieco defensywnie, nie broniliśmy się kurczowo. Zagraliśmy wysoko pressingiem tyle tylko, że od środkowej linii boiska. I faktycznie, nasze kontrataki okazały się bardzo groźne, choć pewnie można było tych goli strzelić i więcej ale z drugiej strony nie możemy znów narzekać, pięć goli to niezły dorobek i należy się cieszyć, że nakreślona przez trenera taktyka przyniosła skutek.
Tomasz Kozieł rozegrał znakomitą partię choć po meczu trudno było z nim rozmawiać, w głosie bowiem dominowała solidna chrypka.
T.K.: Zgadza się, z moim gardłem nie jest najlepiej ale na szczęście tylko z gardłem, na boisku fizycznie czułem się bardzo dobrze i zarówno swój jak i występ całego zespołu uznałbym za jak najbardziej pozytywny. Wyróżniłbym także Roberta Augustyna, który wychodził obronną ręką z wielu poważnych opresji, nie da się ukryć, że miał duży wpływ na osiągnięcie tego wyniku - zakończył swoją wypowiedź Tomasz Kozieł, zdobywca dwóch goli dla Kupczyka.
[źródło własne, Futbol-Małopolska ]
... [ ...]
...
Tutaj jest miejsce na Twoją reklamę.
Napisz do nas.