Pierwsze zwycięstwo w sezonie
W piątej kolejce Ekstraklasy Polskiego Ligi Futsalu Kupczyk Darkomp Kraków zdobywa pierwsze punkty w tym sezonie pokonując w myślenickiej hali GKS Tychy 7:5
Kupczyk Darkomp Kraków - GKS Tychy
7 : 5 (3 : 4)
bramki dla Kupczyka: Kozieł, Kossak, Filipczak, Kryger, Słupek (2), Powroźnik
bramki dla GKS: Myszor 2, Kubica, Miozga, Ćwieląg.
skład GKS: Prebisch, Dłużniewski - Kubica, Fijoł, Wachewicz, Harazim, Szarek, Miozga, Ćwieląg, Pytel, Myszor, Trojanowski
skład Kupczyka: Kocot, Augustyn - Powroźnik, Filipczak, Słupek, Czech, Kryger, Pawłowski, Kossak, Seweryn, Badoń, Kozieł
Pięciu kolejek ligowych potrzebowali podopieczni Roberta Nazarewicza, by zdobyć pierwsze punkty w bieżących rozgrywkach futsalowej ekstraklasy. W niedzielny wieczór do podkrakowskich Myślenic zawitał tyski GKS - zespół, który w poprzednim sezonie ogrywał krakowian dwukrotnie. I na podobny scenariusz zapowiadało się po trzech minutach gry. Najpierw Czecha wymanewrował Myszor i efektownym uderzeniem w okienko otworzył wynik, a kilkadziesiąt sekund potem po dośrodkowaniu strzelca pierwszego gola, do siatki trafił z niewielkiej odległości Kubica. Krakowianie na szczęście szybko się przebudzili i także w krótkim odstępie czasu doprowadzili do remisu. W 6 minucie Kozieł popisał się indywidualną akcją lewą stroną boiska i trafił w dalszy narożnik bramki Prebischa, a dwie minuty później plasowanym strzałem tuż przy słupku do remisu doprowadził Kryger. Krakowianie szli za ciosem i jeszcze w 8 minucie mogli objąć nawet prowadzenie po podaniu Słupka i sprytnym lobie Filipczaka, ale Prebischa na linii bramkowej wyręczył jeden z obrońców.
Kupczyk zaprezentował trzyminutowy zryw, ale potem znów wrócił koszmar w prosty sposób traconych goli. W 11 minucie tyszanie zdobyli bramkę w zasadzie z... autu. Wachewicz trącił piłkę do Miozgi, a ten strzelił bez namysłu i ku zaskoczeniu krakowian, Kocot nie zdołał zatrzymać piłki frunącej w dalszy narożnik jego bramki. Czwarty gol dla gości był bliźniaczo podobny do pierwszego. Indywidualną akcją popisał się tym razem Ćwieląg, podobnie jak Myszor zbiegł z piłką w okolice środkowej części linii pola karnego i płaskim uderzeniem tuż przy słupku zmusił Kocota do szukania piłki w siatce. Kupczyk słabą pierwszą odsłonę zakończył bardzo ważnym w perspektywie drugiej, lepszej odsłony golem. Kossak wykorzystał przedłużanego karnego i krakowianie do szatni schodzili z niekorzystnym rezultatem 3:4.
Po przerwie festiwal strzelecki trwał w najlepsze. Lepsza była także gra Kupczyka. Podopieczni Roberta Nazarewicza szybko przejęli inicjatywę i błyszczący w pierwszej połowie GKS stracił zapał. Do remisu już w 22 minucie powinien doprowadzić Słupek ale po dośrodkowaniu Powroźnika i strzale wspomnianego wcześniej Słupka, Prebisch sparował futbolówkę na słupek. Krakowianie przełamali się wreszcie w 25 minucie, a duża w tym zasługa Powroźnika, który najpierw doprowadził do wyrównania, a już chwilę potem dzięki niemu prowadzenie Kupczykowi dał Słupek. Na gola wyrównującego zapracował jednak przede wszystkim Filipczak, który rozklepał na jeden kontakt defensywę tyszan na spółkę ze Słupkiem i mimo, że stanął oko w oko z bramkarzem GKS, to zdecydował się zagrać do stojącego daleko od bramki ale lepiej ustawionego Powroźnika i temu nie zabrakło zimnej krwi by trafić zza pola karnego do pustej bramki.
Gol na 5:4 także mógł się podobać. Znów udział przy golu miał Filipczak, który obsłużył Powroźnika prostopadłym podaniem w pole karne, a popularny "Dziura" bez namysłu uderzył lekko z obrotu. Piłka trafiła jednak tylko w słupek, a następnie... do Słupka, który wpakował już pewnie piłkę do siatki. Duet Powroźnik - Filipczak mógł przynieść kolejne gole ale Powroźnika opuściło szczęście. Najpierw dokonał złego wyboru strzelając w bramkarza mając do dyspozycji lepiej ustawionego Filipczaka, a chwilę potem w znakomicie zapowiadającej się kontrze i podaniu od "Filipa" Powroźnik zgubił przed polem karnym piłkę. Chwile dekoncentracji Kupczyka próbowali jeszcze wykorzystać goście ale dwukrotnie po składnych akcjach z Myszorem, pojedynki z młodym Kocotem przegrywał Szarek, a jedną porażkę z debiutującym w ekstraklasie bramkarzem zaliczył także Myszor.
Tyszanie mieli powody do desperackiego ataku bowiem podopieczni Roberta Nazarewicza mimo minimalnego prowadzenia, nie mogli już sobie pozwolić na żadne przewinienie (pięć fauli). Nie wykorzystane okazje gości zemściły się w 39 minucie, kiedy to na przebój ruszył bardzo aktywny tego dnia Filipczak i wypracował gola Krygerowi. Było 6:4 ale z takiej zaliczki krakowianie cieszyli się ledwie 25 sekund. Błyskawicznie kontaktowego gola zdobył bowiem Myszor ale i tyszanom nie było dane nacieszyć się z jego wyczynu. Na gola Myszora, już 5 sekund potem odpowiedział Słupek, który genialną podcinką wykończył swój szaleńczy rajd środkiem boiska. Do końca meczu pozostało 65 sekund ale goście choć wycofali bramkarza (Miozga w roli golkipera lotnego) nie zdołali już odpowiedzieć.
[źródło własne, Futbol-Małopolska ]
W tym miejscu mogą Państwo skomentować opisane wydarzenie. Komentarze są moderowane - publikacja do 48h. Uprzejmie informujemy, że treści niezgodne z polskim prawem, wulgarne lub obraźliwe dla kibiców, zawodników oraz przedstawicieli klubów nie będą publikowane.
... [ ...]
...
Tutaj jest miejsce na Twoją reklamę.
Napisz do nas.